Wiosna przyszła na dobre. Nie da się ukryć, że ten ogrodowy sezon rozpoczął się około miesiąca wcześniej niż zwykle. Po nudnej zimie, czas zabrać się za konkretną pracę. Przecież jest tyle do zrobienia.
W moim ogrodzie dużo już się zadziało. Zimowe ocieplenia z roślin zniknęły, trawnik został wygrabiony, krawędzie rabat odnowione, róże na różance przycięłam parę dni temu, trawy i tawułki również. Podlałam nawet iglaki, bo po zimie miały sucho. Jestem już po wiosennych zakupach w ogrodniczym. Mam nowy sekator i 2 sześciopaki lawendy. I właśnie o niej będzie dzisiejszy post.
Sadzenie lawendy to bardzo przyjemna sprawa. Na początek należy przygotować sobie odpowiednie miejsce. U mnie polega to na wykopaniu i wyrzuceniu starych krzaczków, które wymagały już wymiany. Właśnie tak, niestety lawenda choć jest piękna, a ostatnio bardzo modna, co parę lat musi być wyrzucona i zastąpiona nowymi, młodymi roślinami. Moje do wymiany były już w tamtym roku, ale dałam im szanse. Przycięłam je nisko i czekałam. Niestety krzaczki połową obumarły i zamiast zdobić – szpeciły. W tym roku nie mam już dla nich litości. Cała obwódka mojej półkolistej rabaty będzie zjawiskowa. Wiem to napewno. A żeby tak się stało, przygotowuję glebę. Najważniejsze to ją rozluźnić. Lawenda nie lubi cieżkiej i zbyt zimnej ziemi, dlatego ja dodaję sporo piasku. Może to być nawet stosunek pół na pół.
Do tak przygotowanego podłoża, wsadzam moje małe krzaczki i podlewam. Kolejnym krokiem jest przycięcie im młodych przyrostów. Pozwoli im to się zagęścić, a w lecie obsypać cudnymi kwiatami 🙂 ja już na to czekam.
PS. Posadziłam swoje lawendy co 25 cm. Taka odległość sprawi, że krzaczki się połączą i utworzą ciągłą linię.
Polecam wszystkim tę wdzięczną roślinę i życzę sukcesów w jej uprawie.
Już nie mogę się doczekać kiedy i ja wsadzę kwiaty w ogrodzie 😉 Aż mnie już nosi:D . Myślę, że po świętach będzie odpowiedni czas. Już zamówiłam na LM sadzonki: http://www.leroymerlin.pl/rosliny-nasiona-cebule,a26.html