Dziś mam dla Was prawdziwe porady, które podsunęło mi samo życie. Jeśli macie problem z niechcianymi pniami i korzeniami po ściętych drzewach lub krzewach, ten tekst napewno Was zainteresuje.
Ileż to razy patrzymy na puszczające z boku pnia, zielone odrosty i ileż razy obcinamy je sekatorem, by za jakiś czas przekonać się, że znów musimy się nad tym pochylić. Wrażenie wykonywania syzyfowej pracy dopadło również mnie i dlatego podsuwam Wam sposoby na skuteczne pozbycie się problemu. Do bardzo uporczywych pniaków zaliczam głóg, orzecha, irgi, leszczyny , derenia, klon i brzozę. Owocowe i jarzębina też potrafią dać się we znaki.
W letnisku, jak do tej pory, wycinaliśmy wszystko jak najniżej piłą łańcuchową i za każdym razem tępiliśmy łańcuch. Jeśli o mnie chodzi, jestem w stanie, zawozić łańcuch do ostrzenia, po każdym pniaku, byle by one znikały z powierzchni ziemi. Niektóre, jednak są bardziej uparte i trzeba się do nich mocniej przyłożyć.
Oto sposoby
- Wykopanie pniaka, czyli roboty mnóstwo, ale efekt gwarantowany. Co ważne, sposób nie zagrażający środowisku naturalnemu.
- Wyrwanie za pomocą traktora i liny – linka lub łańcuch im krótszy tym lepszy, ze względów bezpieczeństwa. Ta metoda sprawdzi się pod warunkiem, że dysponujemy ciężkim sprzętem i wjazdem na działkę.
- Nieszczęsny Roundap. Według mnie metoda najgorsza i dla ludzi i dla przyrody. Nie polecam.
- Posypywanie solą. Jest to metoda stosowana przez wielu ogrodników, lecz budząca sporo kontrowersji. Jej zwolennicy twierdzą, że sól uśmierci pniaka i skończy z odrostami. Przeciwnicy uważają, że sól jedynie zasoli podłoże i nic już na nim, przez bardzo długi czas, nie urośnie, a samo drewno zostanie dodatkowo zakonserwowane i bardziej stwardnieje. Osobiście nie próbowałam.
- Zaszczepienie w pniaku grzybni boczniaka, płomiennicy lub twardziaka. W tym celu trzeba wywiercić w pniaku dziury na 10 cm. w głąb i wbić w nie drewniane kołki z grzybnią. Resztę natura sama zrobi. Bardzo podoba mi się ten sposób i uważam, że jest ciekawy. Jeśli do zalet dołożymy jeszcze to, że nie zatruwamy przy tym środowiska naturalnego, to jest to bombowe rozwiązanie. Minusem jest okres oczekiwania na efekty. Trzeba poczekać około 2 lat.
- Zrobienie ogniska na pniu. Musi być suche drzewo i kilka godzin palenia. Spalenie zostanie przyspieszone gdy ponacinamy pniaka klinem i siekierką. Wtedy ogień szybciej penetruje drewno.
- Posypanie pnia saletrą amonową, która przyspiesza rozkład materii organicznej. Dla zwiększenia powodzenia przedsięwzięcia, warto pień zasklepić od góry mokrą ziemią, utrzymującą wilgoć.
- Zamówić profesjonalną firmę i sfrezować pień. Po takiej operacji zostaje nam trochę trocin, które na pewno przydadzą się w ogrodzie i miejsce, na którym od razu możemy coś posadzić. Frezarka usuwa pozostałości po drzewie do głębokości 60 cm. w głąb ziemi.
- W przypadku zdecydowanie upartych pni, pozostaje nam ich akceptacja i zaaranżowanie przestrzeni ogrodowej tak, by zrobić z nich użytek. Można posadzić obok roślinę płożącą, która zakryje pień lub użyć go jako postument do wyeksponowania jakiejś gustownej ozdoby ogrodowej. Fajny pień sprawdzi się też jako podstawa oświetlenia. W ogrodzie jest jak w życiu – jeśli nie możemy czegoś zmienić, pozostaje nam to zaakceptować.
Powodzenia 🙂
Bardzo przydatny artykuł. Dziękuję.
Cieszę się, że okazał się pomocny. Pozdrawiam serdecznie.
Jak słyszę, troskę o środowisko przy byle jakim działaniu to kojarzy mi się to z zieloną ideologią lewacką i kumisorzem Timermmansem
Grzegorz, nikogo nie obchodzą twoje porażki intelektualne.
Przydatny artykuł.
Proponuję popracowanie nad ortografią
A ja proponuję popracować nad interpunkcją i stawiać kropki na koniec zdania. Zwłaszcza kiedy robisz z siebie pouczającego pajaca.
Słabe to pouczanie,polecam wiersz, Kwoka’ Brzechwy.