Wiosna coraz bliżej i w związku z tym, pewnie w niejednej głowie kłębią się już ogrodowe plany i projety zagospodarowania kawałka ziemi. Zapewne wielu z nas, posiadaczy domów jednorodzinnych i ogrodów, ma u siebie stromą skarpę, a wraz z nią duży problem z jej obsadzeniem. Wzdłuż mojego ogrodzenia, po jego zewnętrznej stronie, mam dwie takie skarpy i choć przez wiele lat nie przysparzały problemu, dwa lata temu to się zmieniło.
Przez około 15 lat skarpy przykrywały irgi płożące.
dawna skarpa
Było to bardzo dobre rozwiązanie, bo drobne kwiatki przyciągały pszczoły, a owoce – ptaki. Po którejś srogiej zimie, wszystkie krzewy nie odżyły. Wyglądały jak uschnięte i mimo, że długo na nie czekaliśmy, trzeba było je w końcu wykopać. Ależ to była ciężka praca. Nawet nie wyobrażacie sobie jakie korzenie potrafią mieć te krzewy. Długo myślałam o tym co posadzić na skarpach.
barwinek jest rośliną doskonale przytrzymującą podłoże
Początkowo wybór padł na trzmielinę. W związku z tym, że nie wiedziałam jaką odmianę mam na jednej skarpie i nie mogłam jej dokupić na drugą, rozpoczęłam samodzielne rozmnażanie. Cały rok sadzonki się ukorzeniały, a ja nie mogłam znieść widoku pustych pasów osuwającej się ziemi. Moje trzmieliny zeszłej jesieni zostały już posadzone w miejscu docelowym, ale nie byłabym sobą, gdybym się zadowoliła jedynie paroma roślinkami. Cel był jeden, uchronić skarpę przed jej osuwaniem no i oczywiście sprawić by jak najszybciej znów stała się zielona i atrakcyjna. Tej wiosny do trzmielin dosadziłam górą berberysy czerwone i aż do samego dołu bardzo gęsto barwinek.
z czasem stwierdziłam, że za dużo się dzieje na tej skarpie
Wyobrażam sobie za parę lat żywopłot z berberysów, a poniżej gęsty barwinkowy dywan, z którego wybijać będą się coraz większe cięte poziomo, żółte trzmieliny.
skarpa w nowym wydaniu
Przy planowaniu nasadzeń na moje skarpy, chodziły mi po głowie myśli, by obsadzić je różami okrywowymi. Pomysł fantastyczny, ale nie w miejscu przeciągów. Poza tym ciągła walka z mszycami i oczyszczanie róż z przekwitłych kwiatostanów, na dodatek na stromej skarpie….ach trzeba było zrezygnować 🙁 Nigdy nie mówię nigdy 🙂 może kiedyś będę miała ciut łagodniejsze skarpy i wtedy na pewno obsadzę je różami Swany lub The Fairy, bo są one podobno niezniszczalne.
Gdybym dysponowała zacienionym kawałkiem pochylonego gruntu, z pewnością postawiłabym na bluszcz i paprocie. Jest to świetne rozwiązanie przede wszystkim ze względu na osuwającą się ziemię, ale i na walkę z chwastami. Bluszcz szczelnie porasta każdą przestrzeń, a w przypadku zastosowania odmiany zimozielonej, jest ozdobny przez okrągły rok.
Kiedyś myślałam, że posiadanie skarp to kłopot, a dziś, że to fajne urozmaicenie i pole do popisu. Niejako tło dla domu i przedsmak tego co kryje się za ogrodzeniem 🙂
Ps. W rezultacie na skarpie zostały berberysy i barwinek, a z trzmielin zrezygnowałam, bo było zbyt pstrokato. Zostały tylko dwie sztuki, posadzone symetrycznie przy furtce.
po dwóch latach skarpa pokryła się zielenią
0 komentarzy