Na tę róże natknęłam się w tamtym roku, zwiedzając ogród zamkowy w Krakowie.
Wzdłuż jednego z murów rosły w rzędzie wspaniałe różane krzewy. Były duże, około 2- metrowe. Wzrok przyciągały dzięki chmurze kwiatów o niesamowitym kolorze, mieszance różu i pomarańczu. Na prawdę fantastyczny był to widok, a kolor nie do opisania. Po długich poszukiwaniach, które zresztą też tutaj opisałam, dotarłam do nazwy tych róż. Okazało się, że to Westerland (dzięki Aniu) 😉
Westerlanda odwiedziłam też w tym roku. Niestety w dużej części krzewy są wyniszczone przez mróz. Udało mi się, jednak zrobić parę zdjęć 🙂
Westerland jest różą godną polecenia. Wyhodował ją Kordes w 1969 roku. Od tej pory wiele razy była nagradzana. Ma silny wzrost, osiąga około 2 metrów wysokości i 1,5 m szerokości. Jej pędy są grube, przewieszają się na boki, potrzebują więc dużo miejsca i podporę. Gałązki mają dużo mocnych kolców, trzeba więc uważać i nie sadzić jej w miejscach często uczęszczanych w ogrodzie. Róża ta jest odporna na choroby i przemarzanie. Warto jednak osłonić ją przed mrozem i na zimę zrobić u jej nasady kopczyk z ziemi. Jej kwiaty mocno pachną i są bardzo duże – nawet 12 cm. Ciekawostką jest ich kolor. Te półpełne kwiaty mają zmieniającą się barwę, w zależności od stanowiska i stopnia rozkwitu. Westerland zaczyna kwitnąć w czerwcu i powtarza kwitnienie aż do mrozów. Kwiaty początkowo są ciemniejsze, o barwie bardziej przypominającej pomarańcz, zebrane w grona. W miarę rozkwitu, kwiat jaśnieje, stając się bardziej morelowym. Róża ta doskonale nadaje się na kwiat cięty.
Róża Westerland dobrze znosi upały, silne promienie słoneczne, a także deszcz. Jej liście są zdrowe i ciemnozielone. Najkorzystniej jest ją posadzić w słonecznym miejscu, ale dobrze poradzi sobie też na stanowisku lekko zacienionym. Lubi glebę przeciętną, lekko kwaśną.
Jest zachwycająca. Na Wawelu wszystkie krzewy odbijają niemal od zera, jednak szybko nadrabiają zaległości. Mam nadzieję, że jeszcze tego lata rośliny te dadzą ponownie popis swoich możliwości. Muszę pomyśleć, może, jednak znajdzie się dla niej miejsce na tyłach mojej różanki? 🙂
0 komentarzy