Zawsze bardziej interesowały mnie drzewa i krzewy niż kwiaty. Wydawało mi się, że kwiatki są dla jakichś (za przeproszeniem) starych bab lub romantycznych panienek. Nie jestem ani w jednej grupie, ani w drugiej, a powoli przekonuję się do kwiatów. Oczywiście w większości nie do jednorocznych, ale do tych wieloletnich. Dałam się przekonać do lilii, ku uciesze mojej mamy. Dzięki niej mamy kilka nowych sztuk 🙂
W tamtym roku jedna lilia padła ofiarą wygłodniałego ślimaka, a druga dokładnie dobę po zakwitnięciu, została obtargana z płatków przez ptaki lub naszą suczkę. Dziś wiadomo już, że to nasza ogrodniczka-szkodniczka 🙁 Niedobre psisko.
Tak czy siak, mama nakręciła się na lilie i zaczęła kupować.
Jako pierwsze pojawiły się tej wiosny lilie azjatyckie, oczywiście czysto białe 🙂
Jako drugie, ustrzelone zostały 2 sztuki lilii św. Antoniego, Jana czy też Józefa. Nie wiem dlaczego, ale różnie są nazywane. Cena pozytywnie mnie zaskoczyła – 3 zł/szt. 🙂 Podczas gdy na allegro za 1 szt. chcą nawet 19 zł!!!!!!
To właśnie te lilie 🙂
Teraz wyglądają tak :
W tym roku postanowiłam nie dać szansy ani ślimakom, które wręcz uwielbiają lilie, ani nornicom. Postawiłam na doniczki. Słyszałam, że rośliny w doniczkach mogą nie kwitnąć tak okazale, jak w gruncie, ale jakoś mnie to nie przekonuje. Zobaczymy jak będzie 🙂 W każdym razie lilie w doniczkach hartują się dopiero pierwszą dobę. Jak będą zagrożone przymrozkiem, zabiorę je jeszcze do środka. Mam nadzieję doczekać się w tym roku wspaniałości 🙂 Zwłaszcza, że kupione parę lat temu , chyba się rozmnożyły, bo z ziemi wychodzą jakieś nieśmiałe, małe kiełki. Nawet jeżeli nie zakwitną w tym sezonie to w następnym na pewno 🙂
Tak wyglądały w tamtym roku, po przekwitnieniu
A to najnowsze nabytki: 2 lilie Canova i 1 Muscadet 🙂 Wielkość cebul jak dla mnie powalająca 🙂
0 komentarzy