Wszystko za oknem zdaje się krzyczeć, że to wiosna nadchodzi. Wiem, że jeszcze nie, ale pomarzyć zawsze można. I właśnie dlatego, myślę od czego zacznę, kiedy już przyjdzie prawdziwa wiosna. W tym roku nie przewiduję ogrodowych rewolucji, ale na pewno trzeba będzie po zimie poprawić krawędzie rabat. Lubię jak jest to porządnie zrobione. Wykoszona równiutko trawka i świeże, nienaganne krawędzie to już pół sukcesu! 🙂
A tak to wszystko wyglądało w tamtym roku:
Co prawda czytałam i wiem, że powinno się używać do robienia tych krawędzi specjalnego narzędzia ogrodniczego- nie wiem jak się nazywa – w kształcie półksiężyca :-). Ja jednak radzę sobie doskonale szpadlem. Po prostu trzeba robić bardzo drobno, żeby wychodziło równiutko.
Tak mi się to podoba, że wiosną usunę kamienie leżące przy krawędzi hostowiska i tam też zrobię piękny trawnikowy brzeg!!! 🙂
Moja mama miała kiedyś takie urządzenie i było rewelacyjne, ale gdzieś zaginęło
fajna sprawa z pięknymi krawędziami, ale jak się ma spory ogród, to dużo czasu i pracy trzeba w to włożyć
Też się “bawię” w takie wyrównywanie trawnika. Mam to urządzenie , jak to nazywasz. Jest to łopata mała w kształcie półksiężyca. Górna krawędź jest wygięta pod katem prostym, co pozwala wkopać łopatę do takiej samej głębokości. Jest to dobre urządzenie, a kupiłam je za nieduże pieniądze w Castoramie. Dzięki za odwiedziny i zapraszam do ponownych. Pozdrawiam.
Wow… jakie równe krawędzie! Podziwiam, zwłaszcza, że szpadlem trudno je uzyskać.
Mam takie półksiężyc do przycinania krawędzi, kupiłam w ogrodniczym sklepie za kilkanaście złotych – po obejrzeniu Twoich równiutkich krawędzi chyba zabiorę się za równanie swoich, bo są strasznie zapuszczone 😉
pozdrawiam 🙂
dzięki za pochwałę i zajrzenie do mnie 🙂