Koniec listopada i pierwszy śnieg zmusiły mnie do pomyślenia o nieuniknionym. Zima to dla mnie okres ogrodowego bezruchu, dlatego jej nie cierpię i co roku nie mogę się pogodzić z jej nadejściem. Teraz też nie chcę uwierzyć, że to prawie już…..
Wczorajsza gruba warstwa śniegu uświadomiła mi, że czasu na ogrodowe rewolucje jest już bardzo mało. A przecież trzeba:
– poprzesadzać ostatnie rośliny,
– dosadzić spóźnione cebulki kwiatowe,
– zgrabić liście z drzew – te zdrowe wykorzystać do odkrycia roślin, a te chore bezwzględnie spalić w ognisku,
– zakopać w doniczkach młode rośliny, które wiosną będą posadzone na miejsca docelowe,
– podlać iglaki, po to, by w razie bezśnieżnej zimy nie uschły,
– obwiązać sznurkiem cisy i inne iglaki, by się nie kładły pod ciężarem śniegu i nie traciły swego atrakcyjnego pokroju,
– zabezpieczyć przed mrozem rośliny małe, świeżo przesadzone i słabo przetrzymujące nasze zimy. Mam tutaj na myśli głównie klony palmowe, hortensje ogrodowe, bukszpany, hebe, róże i niektóre trawy.
– niezależnie od rodzaju roślin, wszystkie rosnące w donicach i innych pojemnikach, przed nastaniem siarczystych mrozów, powinny być wniesione do jasnych i chłodnych pomieszczeń,
– trawnik przed zimą powinien być wygrabiony i nieskoszony zbyt nisko ( im trawa jest dłuższa, tym lepiej znosi mróz).
Ogród to nie tylko rośliny, ale i zwierzęta. Pomyślmy o nich montując budki lęgowe, karmniki i domki dla owadów 🙂 Przecież one też muszą jakoś przetrwać te trudne miesiące.
Jaki piękny, duży ogród 🙂