Wszyscy chcemy mieć piękny ogród i to jak najszybciej. Jesteśmy w stanie zrobić w tym celu naprawdę wiele. Ale czy zawsze działa to na korzyść naszego ogrodu?
Nasza nadopiekuńczość i brak cierpliwości nie zawsze idzie w parze z pięknymi i zdrowymi roślinami. Każdy z nas (posiadaczy ogrodów) codziennie więcej lub mniej pracy wkłada w to, by móc mieszkać w zielonym otoczeniu. Nie są nam obce żadne narzędzia ogrodnicze, odżywki do roślin, różne rodzaje podłoży, ani kompost. Niektórzy, efekt pięknego i zadbanego ogrodu, chcą mieć natychmiast i bez wysiłku. Czy jest to możliwe? Ludzie, którzy nie są w stanie zrozumieć, że pewnych rzeczy nie da się zmienić, skazują swoje ogrody na walkę, a nawet mękę i wegetację. W pierwszej części opublikowałam 6 sposobów na unicestwienie ogrodu. Dziś pora na drugą część.
Oto 5 sposobów na to jak zniszczyć to co kochasz:
– “same tuje to jeszcze nie ogród “- stworzenie ogrodu opierającego się na zbyt małej liczbie gatunków – skutkuje to problemami ze wzajemnym zapylaniem roślin. Dziś, inaczej niż przed laty, modne są ogrody monokulturowe. Rabata, na której jest więcej niż 5 gatunków roślin jest passe’. Królują zestawienia jednorodne, które zabijają bioróżnorodność w ogrodzie. W ten sposób zostaje zachwiane życie owadów i mikrobiologia gleby, co w rezultacie prowadzi do nierównej walki ze szkodnikami i chorobami.
* rozwiązanie – nie poddawajmy się ślepo modzie ogrodowej. Zapewne każdy z nas ma w głowie wspomnienia z dzieciństwa, z ogródka babci bądź dziadka, w którym najróżniejsza roślinność tętniła życiem. Gdzie słychać było pszczoły, a ogród czy ogródek wypełniony był po brzegi wieloma gatunkami. Pozwólmy na wzajemne zapylanie się roślin, bo możemy na tym jedynie skorzystać.
–” im gęściej, tym lepiej?” – zbyt gęste posadzenie roślin, co w późniejszych latach prowadzi do ich wzajemnego zagłuszania. Parę lat temu zaplanowałam szpaler iglaków, który później okazał się być zbyt gęsto posadzony. Na szczęście rośliny były małe i mogłam je jeszcze rozsadzić. Nie jest to jednak zawsze możliwe, dlatego sadząc rośliny, czytajmy o ich docelowych rozmiarach i wyobrażajmy sobie, że w miarę rozwoju będą one zwiększały swoją objętość. Dzięki temu unikniemy sytuacji, gdzie parę lat po posadzeniu, rośliny wbiją się w siebie, zagłuszą, będą konkurowały o miejsce, wodę i światło. Stłoczone nigdy nie wyglądają dobrze. Brązowieją im igły, stają się nieeleganckie, a ich pokrój zostaje zatracony.
* rozwiązanie – mimo, że zawsze bardzo się nam spieszy, by w ogrodzie wreszcie było widać rośliny, nie sadźmy ich zbyt gęsto, bo nie wyjdzie im to na dobre. Będziemy musieli je za jaki czas usunąć i znów czekać po raz kolejny , aż następne dorosną, do wielkości które nas satysfakcjonują. Kupując rośliny, zawsze pytajmy o wielkość docelową i przyjmujmy górną granicę. Zawsze lepiej jest jeszcze coś dosadzić, jeśli będzie miejsce, niż wyrzucać rośliny, którym brakło przestrzeni.
– “palma w ogrodzie” – sadzenie egzotycznych nowości, które nie mają w naszym klimacie najmniejszych szans przeżycia, zdarza nam się bardzo często. W Polsce możemy z powodzeniem uprawiać naprawdę dużą grupę roślin, bez obaw o to, czy nie jest to jej pierwszy i ostatni sezon w naszym ogrodzie. Na potęgę kupujemy nie zimujące u nas trawy, egzotyczne kwiaty i drzewa. Każdej wiosny załamujemy później ręce, będąc zmuszonym do wykopania i wyrzucenia martwych roślin.
* rozwiązanie – mimo, że sprzedawcy zapewniają nas o mrozoodporności wielu roślin, zawsze sprawdzajmy te wiadomości w innym źródle. Nie przekonujmy też o tym samych siebie, tylko dlatego, że właśnie straciliśmy głowę na widok fotografii jakiegoś cuda z ciepłych krajów. Nie starajmy się na siłę udawać, że rośliny z innej strefy klimatycznej dadzą sobie u nas radę, bo sezon zimowy i tak po swojemu to zweryfikuje.
-” gdzie, co i jak” – posadzenie roślin w nieodpowiednim miejscu – wiem, że czasem w głowie planujemy idealną rabatę i wyobrażamy sobie na niej niektóre rośliny, ale czy na pewno wszystkie zestawienia składają się z tych o podobnych preferencjach?
* rozwiązanie – starajmy się unikać łączenia cieniolubnych z tymi kochającymi słońce. Nie róbmy tego tylko dlatego, że wydaje nam się, że będą razem ładnie wyglądały. Pamiętajmy, że rośliny, tak jak ludzie, mają swoje preferencje i lepiej bądź gorzej czują się w zestawieniu z innymi. Nie pozwólmy, by jedynie względy estetyczne dyktowały dobór roślin. Sugerujmy się również nasłonecznieniem, rodzajem gleby, stopniem wilgoci, narażeniem na wiatr, spadający z dachu śnieg czy sól z chodników i ulic. Dobierzmy od początku odpowiednie stanowisko do określonych gatunków, a osiągniemy sukces 🙂
Bardzo pomocne rady, oby więcej takich.