Zima zbliża się wielkimi krokami, a okrywanie roślin to poważny temat, z którym nie można się spóźnić. Dziś będzie o zabezpieczaniu róż.
Temperatura spada już do -5, a więc czas już na jesienne zabezpieczanie roślin przez mroźnym wiatrem. Moża to robić zawijając rośliny geowłókniną, grubym papierem, obsypując liśćmi, bądź ziemią czy kompostem.
Dotychczas , każdej jesieni moje róże obsypywane były liśćmi, co sprawdzało się rewelacyjnie, bo żadna nie przemarzała. Niestety wiosną z usunięciem tego ocieplenia wiązało się sporo pracy. Róże raniły przy wybieraniu liści spomiędzy ich gałęzi, później trzeba było te liście zanieść lub przewieźć na kompost. Przy paru sztukach róż można było się pokusić na takie rozwiązanie, ale teraz, przy 54, taka metoda nie wchodzi w grę.
Chodziło nam po głowie owijanie ich włókniną, ale okazało się, że nasz pies uwielbia rozwiązywać każdą, nawet najmniejszą kokardkę ze sznurka i biegać ze zdobyczną włokniną po ogrodzie. Kolejna więc metoda nie sprawdzała się.
Któregoś dnia wpadłam na, jak się później okazało, szatański pomysł, obsadzenia barwinkiem, wszystkich przestrzeni między różami. Myślałam, że chwasty nie będą rosły, a róże zyskają ocieplenie na zimę. Po paru latach okazało się, że barwinkowy dywan zabiera różom składniki pokarmowe, wodę, a nawet zaczyna się po nich wspinać na górę. Wtedy powiedziałam dość i po paru dniach morderczej walki pozbyłam się barwinka.
Po tych wielu próbach okrywania moich róż, nastał czas na rozwiązanie najprostsze i chyba najlepsze – kopczykowanie kompostem.
4 taczki 2-letniego kompostu pozwoliły na obsypanie wszystkich 27 róż na różance, 10 na moim “patriotycznym kółku” i 4 róż rozstrzelonych po reszcie ogrodu. Udało się to zrobić szybko, sprawnie i dokładnie. Każda róża została obsypana na wysokość ok. 30 cm, co pozwoli na ochronienie jej korzeni i niskich gałązek. Największym plusem tej metody jest to, że na wiosnę wystarczy tylko rozgarnąć kopczyki wokół roślin. Warstwa kompostu dodatkowo zasili róże, co w następnym sezonie z pewnością spowoduje burzę kwiatów 🙂 i zdrowe liście.
9 róż, którym miejsce będę przygotowywała dopiero na wiosnę, zostało zasypanych w doniczkach w ziemi i obsypanych liśćmi. Żeby nie kopać w trawniku, wybrałam im miejsce po ognisku 😉
Reszta jest odporna na mróz, dlatego zostawiłam je w spokoju. Napewno poradzą sobie same.
PS. przed przystąpieniem do okrywania róż, warto je nieco skrócić, tak by nie przeszkadzaly w pracy i nie raniły. Pamiętajcie, że najbardziej narażone na przemarznięcie są róże młode, mające słaby system korzeniowy lub te z innej strefy klimatycznej.
Temperatura spada już do -5, a więc czas już na jesienne zabezpieczanie roślin przez mroźnym wiatrem. Moża to robić zawijając rośliny geowłókniną, grubym papierem, obsypując liśćmi, bądź ziemią czy kompostem.
Dotychczas , każdej jesieni moje róże obsypywane były liśćmi, co sprawdzało się rewelacyjnie, bo żadna nie przemarzała. Niestety wiosną z usunięciem tego ocieplenia wiązało się sporo pracy. Róże raniły przy wybieraniu liści spomiędzy ich gałęzi, później trzeba było te liście zanieść lub przewieźć na kompost. Przy paru sztukach róż można było się pokusić na takie rozwiązanie, ale teraz, przy 54, taka metoda nie wchodzi w grę.
Chodziło nam po głowie owijanie ich włókniną, ale okazało się, że nasz pies uwielbia rozwiązywać każdą, nawet najmniejszą kokardkę ze sznurka i biegać ze zdobyczną włokniną po ogrodzie. Kolejna więc metoda nie sprawdzała się.
Któregoś dnia wpadłam na, jak się później okazało, szatański pomysł, obsadzenia barwinkiem, wszystkich przestrzeni między różami. Myślałam, że chwasty nie będą rosły, a róże zyskają ocieplenie na zimę. Po paru latach okazało się, że barwinkowy dywan zabiera różom składniki pokarmowe, wodę, a nawet zaczyna się po nich wspinać na górę. Wtedy powiedziałam dość i po paru dniach morderczej walki pozbyłam się barwinka.
Po tych wielu próbach okrywania moich róż, nastał czas na rozwiązanie najprostsze i chyba najlepsze – kopczykowanie kompostem.
4 taczki 2-letniego kompostu pozwoliły na obsypanie wszystkich 27 róż na różance, 10 na moim “patriotycznym kółku” i 4 róż rozstrzelonych po reszcie ogrodu. Udało się to zrobić szybko, sprawnie i dokładnie. Każda róża została obsypana na wysokość ok. 30 cm, co pozwoli na ochronienie jej korzeni i niskich gałązek. Największym plusem tej metody jest to, że na wiosnę wystarczy tylko rozgarnąć kopczyki wokół roślin. Warstwa kompostu dodatkowo zasili róże, co w następnym sezonie z pewnością spowoduje burzę kwiatów 🙂 i zdrowe liście.
9 róż, którym miejsce będę przygotowywała dopiero na wiosnę, zostało zasypanych w doniczkach w ziemi i obsypanych liśćmi. Żeby nie kopać w trawniku, wybrałam im miejsce po ognisku 😉
Reszta jest odporna na mróz, dlatego zostawiłam je w spokoju. Napewno poradzą sobie same.
PS. przed przystąpieniem do okrywania róż, warto je nieco skrócić, tak by nie przeszkadzaly w pracy i nie raniły. Pamiętajcie, że najbardziej narażone na przemarznięcie są róże młode, mające słaby system korzeniowy lub te z innej strefy klimatycznej.
Witam, dopiero dzisiaj trafiłam tutaj, nie zdążyłam oczywiście przeczytać wszystkich wpisów, ale na pewno to zrobię. Bardzo dziękuję za post z 2013 z kwietnia na temat zurawek. Pomogły bardzo zdjęcia, które są najlepszym pomkcnikiem. Samo napisanie w tekstach, ze trzeba przyciąć nic konkretnego nie mówi.
Jeszcze raz dziękuje i mam nadzieję, ze będziesz kontynuowała prowadzenie bloga:) Pozdrawiam. Ela
Dziękuję za przemiły komentarz, bo już myślałam, że pisanie tego bloga stało się z czasem bezsensowne. Teraz wiem, że nie! Będę kontynuować 🙂 Pozdrawiam. Milena
Właśnie takich informacji szukałem. Szkoda tylko, że trafiłem tu dopiero teraz. Pozdrawiam.
Lepiej późno niż wcale Pozdrawiam serdecznie i cieszę się, że to co robię jest pomocne.